poniedziałek, 30 kwietnia 2007

O fobiach rzecz

Poprzedni post wywołał burzę:) A tak na serio to małą dyskusyjkę światopoglądową. Cóż mi to nie przeszkadza. Ale miało byc o fobiach. Powoli odkrywam, że ilekroć mam prowadzić samochód zaczynam wyszukiwać masę różnych wymówek. Nie wiem czym to jest spowodowane, istnieje spora szansa, że drobną stłuczką z września poprzedniego roku. Inna sprawa, że ja mam wieczne wrażenie, że nie umiem jeździć. Do tego dochodzi jak dla mnie utrata komfortu podczas jazdy samochodem. O co chodzi? Przyzwyczajony jestem do tego co oferuje komunikacja wielkomiejska. Chcę jechac na zakupy? Wsiadam do tramwaju lub autobusu i fruuu. Powiecie może, że niewygodne toto i wolne. ja natomiast wolę postac sobie w tramwaju niż w korkach a potem jeszcze będe szukał przez pół godziny miejsca na zaparkowanie. A niech jeszcze ktoś połasi sie na mój samochód albo choc radio. Taka świadomość często psuje mi całą zabawę. A tramwaju mi nie ukradną^^ I jeszcze ile kasy człowiek oszczędza. Nie twierdze, że samochody są be, bo fajnie mieć jakiś fajny wózek ale do weekendowych wypadów za miasto lub ew. na ryby^^. Ja po prostu gdy mam wjechać w rozwśieczony tłum kierowców sam staje się zły. Normalnie jakiś diabeł we mnie wstępuje Mam nadzieję, że z czasem mi przejdzie ale do tego czasu nadal bede przedkładał Autobusy i Tramwaje ponad katorge miejskiej jazdy. I jeszcze jeden wątek: W autobusie czy tramwaju mogę być w dowolnym stanie a w samochodzie?

wtorek, 24 kwietnia 2007

Ale jakoś tak nie chce mi się pisać

Kurczę obiecałem to piszę no bo jakżeby inaczej, obietnicę mam łamać? To piszę a co mi tam. {5 min przerwy} Kawusia, kurcze zaczyna się kończyć. Trzeba bedzie uzupełnić zapasy^^. O czy to ja miałem napisać? A pozostały jakieś dwa lub trzy dni do rajdu, e tfu długiego weekendu. O rajdzie pewnie jeszcze nie raz napiszę bo to bardzo nietuzinkowe przeżycie %_%. Siedzę sobię, popijam kawusię a wypadałoby czasem sie pouczyć. Pewnie jak zwykle znów nic z tego nie wyjdzie:) ale zawsze warto mieć nadzieję hehe. Niemam dziś weny, pewnie jak dokończę kawę to przyjdzie mi tak z 20 nowych cudnych pomysłów^^ {autor pozostawił temat samemu sobie i liczy, że sam się napisze jak dość mylnie zresztą uważa przez całe życie, że coś się zrobi samo} kurcze nie robi się o żesz. Generalnie jest bardzo optymistycznie: prawie niemam co jeść, niewiem kiedy wrócę do domu, jak potoczy się mój los w ciągu najbliższych paru dni no i w końcu jaka pogoda będzie na rajdzie. Ale ja się nie smucę no bo i po co? Nie, jednak dziś nic nie piszę.

sobota, 14 kwietnia 2007

Sooooooooobota

Wiecie co? Jest sobota a nauki tyyyyyyle, że Ariel to już nie wie za co się zabrać^^. Ja za to wiem co robić: dorwałem Castlevanie na mojego małego białego skarba^^. Duży czarnuch jest zbyt brzydki by go nazywać skarbem dlatego ochrzciłem go Maszyną do oglądania Dram^^. Kurcze zaczynam mówić do rzeczy (o_O). Wracając do tematu (jakiego tematu?) chyba zaraz poćwiczę krzaczki, bo nauka o członach układów dynamicznych mnie jakoś nie pociąga ehhhhhhhhhh. (nie nie zacinają mi się klawisze, a propos pamiętajcie o akcji "prawy alt"!!!). Dziwne ale na trzeźwo piszę tak jak po pijaku myślę. Kolega właśnie mi pisze, że gdyby nie projekty, które musi oddawać na uczelnię to by już nic nie kodował. Gdyby nie Japoński to ja już niczego bym się nie uczył^^. To ja kooooończe.

czwartek, 12 kwietnia 2007

I po świętach

Tydzień świąteczny zaczął mi się w piątek. Pół dnia spędziłem z Kamilą kolejne pół w Starówce z Piotrkiem i Justyną gdzie próbowaliśmy coraz to nowszych smaków piw. Ten bar stał się dla mnie z miejsca ulubionym w Piotrkowie. Sobota do wieczora była bezbarwna potem robiłem sushi, do którego niestety nie przekonałem chyba moich gości. Czy to moja wina, że mam strasznie czułe kubki smakowe? W niedzielę zaspałem na Rezurekcję a klocek wygrał GP Malezji. Jednym słowem pech. Po kościółku postanowiłem pouczyć się Japońskiego, skończyło się na tym, że obudzili mnie goście pare godzin później. Potem z Ramsztajnem i Siwym poświętowaliśmy. Poniedziałek znów składał się ze spania. Kiedy już wieczorkiem pomyślałem o nauce i spanku nagle w domu zjawiło się sześć osób i zrobiła się mała impreza, która skończyła się o 3.00. Jak zwykle rozmowami o życiu i miłości^^. Wtorek sponsorowało mi PKP, które jak zwykle nie pomyślało dając ograniczoną ilość składów. No i mieliśmy troszkę ścisku. Środa jak to środa - wejście znów w uczelniany tryb życia. No i jak zwykle bezbarwny czwartek, choć lekcje Japońskiego troszkę go umilają. Tak sobie czytam i wychodzi mi, że nie napisałem nic ciekawego:) Więc wracam do picia piwa i nauki "krzaczków".

czwartek, 5 kwietnia 2007

Co tygodniowy przeglad przedświąteczny

Tak sobie pomyślałem, że może fajnie będzie ruszyć z czymś w rodzaju cyklu albo vzegoś takiego. Tzn. jednego dnia machnę podsumowanie całego tygodnia. Nie poprzestane oczywiście na swobobnych przemysleniach "pomiędzy".
To jedziem:
Licząc od piątku ten tydzień był jakiś taki, no jakiś taki nijaki. Wszyscy tylko czekali na tę środę, błogosławieństwo od rektora i do domciu. Tymczasem rektor sie na nas wypiął i wolnego nie było. Wszyscy solidarnie opieprzali go w rozmowach i opisach na gg. Pozatym mi środa minęła całkiem przyjemnie. Po frustrującym angielskim skoczyłem kupić ingrediecje do sushi. Po zajęciach poszededłem na dżapański a po ni biegiem na aikido. Że niby już totalnie mi odjebało w kwestii Japonii? Nie bo nie oglądałem wczoraj żadnej dramy i nie mailowałem z żadnym Japończykiem:) Robię to dzisiaj:P Co do Japońskiego,postanowiłem w te święta naprawdę się pouczyć. Bo jak nie to w końcu Eliza-sensei się zirytuje i zacznie mnie opierdalać. Dlatego zaraz idę czegoś się pouczyć ha! Co jeszcze? Ano dziś rano obejrzeliśmy w autobusie z Arielem świetny film na laptopie. "Wożąc panią Daisy" okazał się dobrym i ciepłym filmem, który z miejsca wskoczył na listę moich ulubionych filmów. To chyba tyle z cotygodniowej relacji.

wtorek, 3 kwietnia 2007

Po co?

Dzisiaj ktoś mnie spytał po co piszę tego bloga. Ja więc odpowiadam:
- żeby paru znajomych wiedziało co się ze mną dzieje
- żeby miec po co włączać kompa i sprawdzać czy ktoś zostawił jakiś ślad na blogu
- żeby powoli nabierac pewności siebie. W końcu kiedyś trzeba zacząć publikować (jak ktoś będzie je chciał czytać:) jakieś teksty a blog jest wprost idalanym miejscem do przekazywania swoich spostrzeżeń czy przemyśleń szerszemu odbiorcy. Mogę więc wyrabiać swój warsztat pisarski:)
- bo mam swój własny kawałek internetu tylko dla siebie a przecież tytuł człowieka roku do czegoś zobowiązuje:)
- bo (to dla fanów Harrego Pottera) to swietna myślodsiewnia tzn. lubię sobie tutaj zapisać jakąś myśl, która krąży mi po głowie, co by jej nie zgubić
- bo lubię mieć status człowieka, który lubi wybijać czymś orginalnym się ponad innych nawet jeżeli ci inni to paru kumpli:)
To chyba wsio. A wy? Czemu wy piszecie blogi?

Apel

Na początek mały apel. Niech co poniektórzy wezmą sobie do serca słowa artysty:
Prosze Ciebie,
wiem, ze masz gie gie i klikasz biegle,
zintegrowany z kompem jakbys byl podpiety przez USB,
wiesz, gdzie wcisnac, zeby blysnac na forum,
i przylaczyc swoj glos do jakiegos choru, (he!)
ja to doceniam jak potrafie,
ze choc porzuciles papier,
to w Outlooku kultywujesz epistolografie,
i cieszy mnie to, ze wysoko mierzysz,
chociaz radosc przycmiewa to, ze zaraz sobie wylamie jezyk,
slowa pozwalaja na doslownosc,
ale jesli chodzi o polskie znaki to gowno,
ja na chlodno juz pare razy probowalem,
odnalezc sie i opanowac ten dialekt,
lecz chowam sie dalej, nie wiem jak to ogarnac mozna,
wiec mam dla Ciebie malutenka prosba,
badz czlowiekiem laskawym tak,
i od czasu do czasu wcisnij prawy alt.

niedziela, 1 kwietnia 2007

Co za dzień

Nie dość, że niedziela to trzeba wstać i się uczyć. Jak znam siebie to pewnie będe robił wszystko tylko nie to co potrzeba. Hm a może by tak znów olać zajęcia i pouczyć sie np. liczebników? Mam nadzieję, że samorząd będzie tak miły, że załatwi nam tak z pół wolnej środy bo niewiem czy dam radę nauczyć sie na kolo z Automatów. Jak nie załatwi to będziem leżeć i kwiczeć:)