czwartek, 11 grudnia 2008

niedziela, 30 listopada 2008

Pionek 9

Po każdym Pionku obiecywałem sobie, ze postaram się napisać wreszcie porządną relację okraszoną zdjęciami. Tym razem zaczęło się dobrze bo nie zapomniałem aparatu. Wyruszyliśmy wraz z Wojtkiem i Dominiką z Krakowa w sobotę rano. Co ciekawe po drodze spotkaliśmy ...śnieg. W końcu to listopad ale tego się nie spodziewałem, chyba tylko hiszpańska inkwizycja zaskoczyła by mnie bardziej. Można by rzec, że te oznaki zimy zaskoczyły mnie niczym drogowców. Dobra mam lekkie zboczenie na punkcie śniegu:)
Na miejsce jednak dojechaliśmy bez problemu. Wchodzimy na piętro a tu pierwsze zaskoczenie: akredytacja, szatnia i wypożyczalnia gier została zlokalizowana piętro niżej. Ale nic to, zapisaliśmy się i rozpłaszczyliśmy a potem zapoznaliśmy się z biblioteką. Wtedy też naszły mnie dwie myśli: Ci biedni ludzie to się chyba zanudzą na śmierć i łamigłówki dla jednej osoby będą miały chyba wśród nich wzięcie:) No i poszedłem na to główne najwyższe piętro i zobaczyłem to co zwykle: graczy i stoły czekające na kolejnych graczy bo w sumie dopiero było kilka minut po dziesiątej. No to poszedłem sobie do kącika gier logicznych, wziąłem łamigłówkę i zacząłem rozwiązywać jedną z nich. A potem (potem to znaczy po 15 minutach walki z drewnianą kostką) Kornik pokazał mi świetną Manę. To naprawę niesamowita gra z jedną wadą która dla mnie jest dyskwalifikującą - jest zrobiona ze skóry, naturalnej skóry. Sztuczna byłaby ok, naturalna niestety odpada no ale ja jestem zboczony. No ale w przypływie emocji zapisałem się na turniej gier logicznych. Jako, że spodziewałem się szybkiego odpadnięcia postanowiłem nie iść na obiad tylko pograć w głupie ale strasznie radosne Rythme and Boulet, kto by pomyślał, że klaskanie potrafi przynieść tyle radości? A potem Dominion i kilka fotek Byłbym zapomniał o partyjce w Carrom, bardzo mi się spodobało to psrtykanie. No i poszedłem sobie pokombinować nad gierkami logicznymi. Samego konkursu nie będę opisywać (bo zająłem zaszczytne miejsce 5-8:) ale poznałem 2 świetne gry: Kogworks i jeszcze lepsze Quarto. Ale niestety na graniu zeszło tyle, że bar wegetariański "Zielony osioł" czyli moje osobiste odkrycie ósmej edycji Pionka będzie musiał poczekać kolejne 3 miesiące. Do końca zostało trochę czasu na partyjkę (a jakże) Dominiona i Prawa Dżungli i trzeba było się zbierać na nocleg do Alka. Tam zagraliśmy w gierki idealne na wieczór i noc - Brass i Neuland:) Ale najtwardsi Jax i Sztefan grali do chyba 4 nad ranem w Jambo. A potem nagle niedziela, trochę Neuroshimy, debiut w Pitchcara Mini (radosne i zaszczytne 8 miejsce i chyba 15 krotna próba przeskoczenia mostku:) No a potem już tylko krótkie partie w Quarto, Abalone, Dvonn. Potem gratulowano zwycięzcom (aż dziwne, że nikt nie bił braw w rytm z Rythm and Boulet:), rozdawano nagrody (nawet się załapałem na dwie:) Na sam koniec zdążyłem wreszcie przetestować dodatek do Neuroshimy Hex i wstępnie ocenić przydatność armii. No i co trzeba było zbierać graty i jechać do domu.
Jedna myśl jaka mi się narzuca to taka, ze strasznie dużo czasu spędziłem nad grami logicznymi i jak to je w zasadzie dla siebie odkryłem na nowo. Ale to dlatego, że doceniłem kunszt tych często niepozornych ale i czasem genialnie wyglądających prostych w tłumaczeniu gierek. Za co wypada podziękować Kornikowi. Bo zamiana jednych kostek na inne potrafi czasem jednak znudzić jak to ładnie ujął. Chciałbym podziękować też Trzewikowi i reszcie pomarańczowych koszulek za to, że im się chciało, i Wojtkowi i Rathiemu za transport, i Alowi za nocleg. W ogóle to chciałem podziękować wszystkim z którymi grałem, których poznałem i którzy to momentami łamali sobie język o mój nick. Było super. Już za trzy miesiące, już za trzy miesiące...
p.s. Na Mojej Picassie powinny pojawić się zdjęcia z imprezy, zapraszam.

wtorek, 16 września 2008

AAA

Niestety wrzesień przyszedł i czas na poprawkę. Wyjeżdżam jutro i w mniej więcej takim nastroju:

poniedziałek, 8 września 2008

piątek, 29 sierpnia 2008

wtorek, 12 sierpnia 2008

Rasowe psy

Byliśmy niby inni a jednak podobni. Ja nie zdążyłem dać Ci szansy a ty nie zdarzyłaś pokazać, że jesteś warta więcej ni na to wyglądasz. Tak jak ja.
Nigdy tacy jak my nie będą kochani, nikt nigdy nie będzie takich jak my podziwiał. Nikt nie zwróci na nas większej uwagi, zawsze będą na nas patrzeć z politowaniem, widzieć w nas coś gorszego. Możemy szczekać ale to i tak nic nie da, nie usłyszą, zagłuszą, odepchną. Ze możemy wiele, że możemy być ponad to? A kogo to będzie obchodziło. Co po nas zostanie? Wspomnienie? Jakie?
Zegnaj Susan, nigdy nie byliśmy i nie będziemy rasowymi psami.

piątek, 11 lipca 2008

Wróciłem!

Co prawda jakiś czas mnie tu nie było ale jednak pisanie "do nikogo" uzależnia.
W moim życiu zmieniło się trochę, ale te najistotniejsze jeszcze nie zaszły. Może to i lepiej.
Wróciłem do grania w planszówki, powiem nawet, że mnie to zaczęło fascynować wręcz do tego stopnia, że postanowiłem rozkręcić coś na okres wakacji w Piotrkowie. Jak będzie? Czas pokaże. Zdjęć coś ostatnio mało robię ale może jakieś wstawię niedługo.

wtorek, 25 marca 2008

Moja chrześnica, jej brat i takie tam

Nie lubię robić zdjęć ludziom. Ale dzieci to co innego, zawsze łatwiej uchwycić je w fajnej pozie, ewentualnie wystarczy przekupić je telefonem:) A z takich tam? Może uda mi się kiedyś wrócić do Krakowa z przerwy świątecznej bez zalążków depresji;\





niedziela, 9 marca 2008

Supermeni z Centralnej

Nigdy nie wiesz, kiedy będziesz musiał ich wezwać by przezwyciężali trudy najcięższej imprezy.


Potrafią przyczaić się na podłodze, latać a w pewnych okolicznościach mogą robić za Aniołki Charliego.







niedziela, 10 lutego 2008

Z cyklu warto obejrzeć

Po tym jak skończyła się emisja drugiej serii Dextera i stanęła emisja nowych odcinków House'a musiałem skupić swoją uwagę na czymś nowym. Dowiedziałem się, że jest kilka ciekawych i wart obejrzenia seriali. Wybór padł na Pushing Daisies.
Mała przerwa i mały konkursik: Oryginalna nazwa serialu to "Pushing daisies" a polskie tłumaczenia tytułu mnie niezbyt zadowalają. Otóż osoba, która wymyśli najciekawszy (moim zdaniem) polski tytuł serialu będzie mogła wybrać sobie dowolne zdjęcie umieszczone po 1 października na moim blogu a ja to zdjęcie wywołam (format powiedzmy 15x20), oprawie w ramkę lub antyramę i wyślę do zwycięzcy. Odpowiedzi proszę na mojego e-maila (farmfrit@o2.pl). Aha i odpowiedzi: "Tam gdzie pachną/rosną stokrotki" i "Wąchając kwiatki od spodu" nie będą brane pod uwagę. Ponadto mile widziane uzasadnienia:). Na odpowiedzi czekam do 21 lutego.
Wracając do tematu: serial opowiada o pewnym młodym mężczyźnie imieniem Ned, który odkrywa w sobie niezwykły dar. Jeśli dotknie kogoś martwego wtedy ta osoba ożywa, jeśli jednak dotknie tę osobę po raz drugi - odejdzie ona już na zawsze. Jest jeszcze jedno ale: jeśli pozostawi kogoś przy życiu dłużej niż 1 minutę umiera ktoś inny. Oczywiście zasada ta dotyczy też zwierząt a nawet roślin. Ned wykorzystuje swój niecodzienny dar piekąc ciasta (ożywia owoce). Do tego dorabia sobie pomagając prywatnemu detektywowi Emersonowi Codowi w rozwiązywaniu spraw, w których trzeba kogoś ożywić i dowiedzieć się kilku szczegółów o śmierci delikwenta. Ponadto w życiu Neda pojawia się Chuck (Charlote) - dziecięca miłość Neda. Pojawia się a właściwie zostaje ożywiona przez cukiernika. Do tej wesołej ekipy dochodzi jeszcze mała, świergocząca i zakochana bez wzajemności w Nedzie Olive - kelnerka w cukierni a także ciotki Chuck, byłe pływaczki synchroniczne (obecnie w głębokiej depresji) Lily i Vivian. I byłbym zapomniał, także ożywiony wcześniej przez Neda pies Digby.
A jak ocenić ten serial? Na pierwszy rzut oka jest słodko. Dosłownie. Jest strasznie kolorowo, momentami wręcz jaskrawo. Ale serial nie jest infantylny - wręcz jest makabryczny. Balansuje w zasadzie pomiędzy makabreską a słodyczą. I to chyba jest największa zaleta tego serialu. Do tych można jeszcze zdecydowanie dodać postać narratora. Takiego wszystkowiedzącego niczym w bajkach. Buduje klimat i wprowadza widza w nastrój serialu. Co jeszcze zaliczyłbym do zalet? Chyba mocno zakręcone postacie drugoplanowe. Nie są to może głębokie role z mnóstwem moralnych dylematów ale przyjemnie jest pooglądać np. twardego na co dzień detektywa Emersona, którego hobby to robienie na drutach. Sporą zaletą są też kolejne sprawy kryminalne, które rozwiązują nasi bohaterowie.Niecodzienne, czasem wręcz niezwykłe i przede wszystkim - zawsze z nutką czarnego koloru.
To tyle. Zachęcam do obejrzenia choćby pilota serialu. Serial może wydawać sie infantylny i cukierkowaty, może odrzucać swoją mnogością barw ale czy dobre serale muszą być mroczne i szare?

czwartek, 31 stycznia 2008

Niedziela będzie dla nas:)

Z dedykacją dla studentów cierpiących na zbyt duże odległości pomiędzy miejscowościami w których przebywają obiekty ich westchnień a tymi w których oni sami przebywają. W szczególności dla Grabarz i mnie:)
W poniedziałek, w poniedziałek ja nie mogę bo mam zaliczanie
a we wtorek, a we wtorek i w środę ty masz coś do zdania
no a w czwartek, no a w czwartek mam egzamin
w piątek, w piątek ciut wkuwania
ty w sobotę, ty w sobotę znów nie możesz bo za wpisem ganiasz
ale za to niedziela, ale za to niedziela będzie dla nas:)

sobota, 12 stycznia 2008

Poranek za oknem

Wreszcie udało mi się rano wstać i uchwycić wschód słońca za oknem. Nie zmienia to faktu, że zdjęcia mogłyby wyjść lepiej:(





środa, 2 stycznia 2008

Po świetach

Minęły już święta i mamy nowy rok. Teraz w zasadzie pozostała już tylko praca. każdy pewnie ma jakieś postanowienia noworoczne. Wszyscy naokoło obiecują sobie, że nie będą palić, zaczną regularnie się odżywiać itd. Ja sobie wiele nie obiecuje ale też nie jest tak, że nie chcę w sobie niczego zmienić. Bo wszyscy musimy się rozwijać - kto nie idzie do przodu ten się cofa. Zbieram się w sobie. Jutro znów do Krakowa. Znów czeka mnie codzienna walka przede wszystkim z własnymi słabościami. Znów czekają mnie dni pełne niepokoju i być może bólu, który pewnie sam sobie zadam. Czasami jestem na siebie naprawdę zły, że wybrałem tak odległe miasto. Ale tylko czasem. Bardziej zły jestem na to jak potwornie leniwy jestem. Zazdroszczę ludziom, którym "się chce". Ale zabawne jest też to, że czasem ktoś o mnie powie, że "mi się chce". Ostatnio dowiedziałem się zresztą o sobie dziwnych rzeczy, to czasem ciekawe jak czasami inni mnie postrzegają.
Rolling Stones-Angie